Parę miesięcy temu podjęłam decyzję w sprawie rozpoczęcia nauki
języka szwedzkiego, który ostatnio króluje w blogosferze. Oczywiście nie dlatego
go wybrałam! Nie, nie, nie. Szwedzkim i Szwecją interesowałam się zawsze,
odpowiada mi zarówno pod względem kultury jak i klimatu, jednak nie chcę się
teraz nad tym rozwodzić, może kiedyś do tego wrócę. Kwestią ważniejszą było moje wcześniejsze podejście.
Uznałam, że nigdy się go nie nauczę, bo jest to język „absolutnie nie do nauczenia”,
zresztą bardziej wartościowe i przyszłościowe byłoby podwyższanie mojego
poziomu we francuskim i niemieckim. Złe podejście, bardzo złe. Coś się musiało
zmienić i coś się zmieniło pewnego pięknego dnia, może pod wpływem własnych
przemyśleń, obserwacji, a może również pod inspiracji z innych blogów. Spojrzałam również na swój zapał w kwestii
nauki francuskiego i niemieckiego, na tą stabilizację spowodowaną kuciem ich
przez cały rok akademicki i pomyślałam, że potrzebuję odpoczynku. Aktywnego
odpoczynku, czyli rozpoczęcia nauki na świeżo, od podstaw, czegoś czego bardzo
pragnę się uczyć, ale nigdy wcześniej nic z tym nie zrobiłam. I pierwszą moją
myślą był właśnie szwedzki. Obecnie nie zakładam w jego kontekście nic, nie
planuje zdobywania certyfikatów, przeskakiwania poziomów, nie układam sobie
również żadnych wykresów z postępami. Po prostu otwieram repetytorium,
podręcznik do gramy i czerpie z tego niesamowitą przyjemność. Przede wszystkim
nie słucham już innych gadających głów, które twierdzą, że trzeba naukę języka
doprowadzać do końca. Większość z nich nie jest w stanie pochwalić się
znajomością jakiegokolwiek języka, co dopiero absurdalnym wyrażeniem „język do
końca”, wiemy przecież, że coś takiego nie istnieje.
Nauka języka nie zawsze musi się kończyć jego znajomością. Nauka otwiera nam świat, pokazuje nam inne rozwiązania, nie mówiąc już o tym jak doskonały jest to trening dla naszego mózgu. I tym jest dla mnie właśnie ta nauka- przyjemnością, świeżością dającą ogromną energię do działania. Oczywiście, że jakbym te wszystkie godziny przeznaczone na szwedzkim spędziła na francuskim to byłoby świetnie, mogłabym doczłapać się może do tego wymarzonego poziomu B2. Jednak to tylko teoria. W praktyce w życiu nie poświęciłabym 5 h dziennie na francuski, bo męczę się już w obecnym układzie po 40 minutach. Szwedzki natomiast nakręca mnie też na inne rzeczy, wyzwania, również na inne języki. Więc na dzień dzisiejszy uważam to za świetną decyzję i zachęcam wszystkich niedowiarków i osób, którym szkoda rozpoczynać naukę nowego języka, żeby przestali się zamartwiać tylko ponieśli się jeszcze dostępnym wakacyjnym możliwościom.
Nauka języka nie zawsze musi się kończyć jego znajomością. Nauka otwiera nam świat, pokazuje nam inne rozwiązania, nie mówiąc już o tym jak doskonały jest to trening dla naszego mózgu. I tym jest dla mnie właśnie ta nauka- przyjemnością, świeżością dającą ogromną energię do działania. Oczywiście, że jakbym te wszystkie godziny przeznaczone na szwedzkim spędziła na francuskim to byłoby świetnie, mogłabym doczłapać się może do tego wymarzonego poziomu B2. Jednak to tylko teoria. W praktyce w życiu nie poświęciłabym 5 h dziennie na francuski, bo męczę się już w obecnym układzie po 40 minutach. Szwedzki natomiast nakręca mnie też na inne rzeczy, wyzwania, również na inne języki. Więc na dzień dzisiejszy uważam to za świetną decyzję i zachęcam wszystkich niedowiarków i osób, którym szkoda rozpoczynać naukę nowego języka, żeby przestali się zamartwiać tylko ponieśli się jeszcze dostępnym wakacyjnym możliwościom.
Co natomiast będzie z moim językiem-tego nie wie nikt. I
nawet nie chce, żeby wiedział J.
Może od października uda mi się wygospodarować 2-3 h tygodniowo na powtórki i
dodawanie stopniowo nowych zagadnień, może zaopatrzę się w podręcznik na
wyższym poziomie, a może w ogóle wrzucę go do zamrażarki do następnych wakacji.
Jedno jest pewne- żadnej z tych decyzji nie mam tym razem zamiaru żałować.
O materiałach do szwedzkiego i moim sposobie nauki,
szczególnie o metodzie słówkowej opowiem na pewno w jednym z następnych postów.
Na dzisiaj życzę wszystkim owocnej nauki, odpoczynku, a najlepiej tego i tego :).
M.
Dokładnie, największą bzdurą jest twierdzić, że się nauczyło języka całkowicie. Zawsze przecież jest coś, czego jeszcze nie wiemy ;)
OdpowiedzUsuńJa sama nie wiem, jak to było, że zdecydowałam się uczyć norweskiego. Chyba było tak, że bardzo chciałam zacząć uczyć się nowego języka, kręcą mnie języki obce ;) wcześniej zainteresował mnie japoński, ale to raczej nie dla mnie, przynajmniej nie na razie - może kiedyś. Na razie ważniejszy jest norweski, bo z nim wiążę swoją przyszłość. Ten kraj jest piękny, i jeśli nie będę tam mieszkać, to przynajmniej będę często odwiedzać. To chyba wystarczający powód do nauki, nie mogę się doczekać chwili, kiedy dogadam się z 'tubylcem' w jego rodowitym języku!
Bardzo ciekawią mnie Twoje metody, być może coś z tego również mi się przyda :) a w ogóle bardzo dziękuję za motywację! znów przysiadłam do norweskiego, i mimo ograniczonych materiałów, a wręcz ich braku - staram się czegoś nauczyć :)