czwartek, 19 września 2013

Skurczony czas i stopniowe przesuwanie poprzeczki

Kurczy się ten czas prawda? Od niedzieli byłam trochę w innej czasoprzestrzeni i korzystałam z ostatków studenckiego życia.  Egzaminy wszystkie zdałam, parę spraw załatwiłam, jeszcze tylko czeka mnie latanina w przyszłym tygodniu. Ale to nic J Jestem mega pozytywnie nakręcona, ponieważ mam już plany zajęć z dwóch kierunków i jeszcze czekam na trzeci. Zapowiada się najbardziej intensywny rok ze wszystkich wcześniejszych.  Jeśli chodzi o studia dzienne to trzy razy kończę przed 19 (zaczynając o 8 lub o 10), a dwa razy o 17. Na uczelni i tak jestem już o 7:30  ze względu na dojazd, także całą część dnia spędzam w cudownych murach Kolegium Językowego.  Odnośnie weekendów to co mniej więcej co trzeci weekend będzie wolny, więc będę się edukować 7 razy w tygodniu przez większość roku akademickiego. Niesamowite jest jak mi się przesunęła poprzeczka. Kiedyś nie wyobrażałam sobie nie mieć wolnych piątków, później wolnych weekendów, później co drugiego weekendu wolnego, a teraz w pełni zadowala mnie to, co mam. Jedyne, co mnie smuci to kwestie związane z pracą, którą będę musiała w lwiej części odciąć. O tym już jednak wcześniej pisałam i nie będę się powtarzać. Coś za coś, nie można mieć wszystkiego. 
Cieszy mnie to, że studiuję razem z moim partnerem, bo nie będę w żaden sposób narażona na dwutygodniowe chwile rozłąki. Strasznie mnie jarają te wszystkie nowości, nowe rzeczy, przedmioty, zajęcia. Nie mogę się doczekać już pierwszych zjazdów i zajęć. Zastanawiam się też jak w to wszystko włączyć naukę języków i mam jakieś małe rozwiązanie w głowie. Na pomoc przychodzą mi właśnie te chwile przed zajęciami, w których jestem wcześniej na uczelni. Uczę się trzech języków, więc mam zamiar podzielić ich naukę na 2 dni w tygodniu i podczas tych dni robić tak zwane „cokolwiek’’.  W niedziele będę przygotowywać sobie bardzo ramowe plany tego, co chciałabym zrobić w przyszłym tygodniu, ale bez jakiegokolwiek ciśnienia, że to musi być zrobione. Po prostu nie chce tracić potem czasu na zastanawianie się na tym, co mogłabym dzisiaj zrobić.  A to co wyjdzie w rzeczywistości zweryfikuje mi całą resztę. A wy jak tam? Macie już plany? Jak zapowiada się nowy rok akademicki?
Przygotowuje drobny post filmowy, z uwagi na to, że ostatnio nadrabiam na potęgę zaległości związane z oglądaniem filmów i chodzeniem do kina. W końcu zasłużyłam J


niedziela, 15 września 2013

Nowości na nowy rok akademicki plus trochę o byciu nienormalnym

Jak już wcześniej pewnie wspominałam, mam dość spory problem. Od zawsze nie potrafiłam być w jednej grupie, klasie, zajęciach, a nawet szkole. Miałam ogromną potrzebę ciągłych zmian, to mnie nakręcało, a potem opadało, więc potrzebowałam nowej stymulacji. Brzmi ciekawie? Ale tak nie jest. Ta potrzeba nierzadko mnie i moich bliskich wykańczała, wiedziałam, że to nie jest dobra recepta na życie, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. W tym roku (dodam, że maturę skończyłam 4 lata temu, a poszłam na studia od razu po niej) będę pierwszy raz w tej samej grupie/roku na studiach. Przez 4 lata udało mi się kilkakrotnie zmienić studia, uczelnie, tryb studiów. Ciągle szukałam wyjścia idealnego i mimo poczucia, że w końcu znalazłam, to czasem zadaję sobie odwieczne pytanie ,,Czy ja nie mogłam być normalna"? Potem jednak dochodzą do mnie inne, bardziej racjonalne głosy, które mówią, że to dobrze, że szukam. Znam mnóstwo ludzi, którzy skończyli od A do Z jeden kierunek, który w ogóle im nie odpowiadał i po studiach i tak szukali szczęścia gdzie indziej.

Jednak potrzeba zmian nadal jest. Po jakimś czasie zauważyłam, że nauka języków obcych w pewien sposób moją potrzebę zaspokaja, co mnie niezmiernie cieszy i raduje. W nauce nowych języków jest dużo tajemnicy, zmiana aktywności, inne narzędzia i sposoby. Wszystko to razem mnie cieszy i pozwala mi żyć w miarę normalnym życiem.

Jednak w tym roku postanowiłam dołożyć sobie jeszcze dwie rzeczy. Na szczęście żadna z nich nie będzie trzecim, równoległym kierunkiem studiów:) Zapisałam się jednak do szkoły policealnej, ponieważ muszę zdobyć jeden mały tytulik technika do zakończenia studiów lub krótko po nich. Jest mi to potrzebne do dopełnienia pewnego sporego planu, który planuję zrealizować od razu po studiach. Można więc poniekąd  powiedzieć, że będzie to mój trzeci kierunek:) Wiem, że szkoła policealna to nie jest coś nie wiadomo jak wielkiego, ale jest mi to potrzebne ze względów formalnych. Z tego co wiem to ta szkoła nie jest najtragiczniejsza i nawet można coś minimalnego z niej wynieść, co mnie również niezmiernie cieszy. Może ktoś z Was mógłby mi powiedzieć, czy coś takiego skończył i jak to się przełożyło na Waszą wiedzę?
Szkoła jest zaoczna, więc trochę zjazdy będą mi się pokrywały, ale jakoś sobie z tym poradzimy:)

Drugą całkiem nową sprawą, którą zaczynam w tym roku jest dwuletni kurs pedagogiczny. Najpierw odrzucałam zupełnie myśl, że będę go robić, skoro i tak nie mam zamiaru pracować w żadnej placówce oświatowej, ale potem doszło do mnie, że trochę mi to otwiera drzwi do dodatkowych możliwości. Kurs nie jest aż tak zobowiązujący czasowo, więc po co mam sobie jakąś perspektywę zamykać skoro mogę ją otworzyć:)

Trochę tego wszystkiego będzie, ale mam świadomość, że muszę łapać ostatnie chwilę bycia studentem i korzystać ze wszystkiego póki jestem w stanie się na styk wyrobić. Ostatni rok potraktowałam trochę po macoszemu, skupiając się bardziej na zarabianiu pieniędzy i ogólnie na pracy zawodowej. W tym wszystkim utraciłam główną myśl przewodnią, że najpierw edukacja, a później praca. Akurat w tym czym się zajmuję muszę mieć naprawdę dobre skille zdobyte na studiach, opierające się głównie na wiedzy teoretycznej. Pewnie w innych zawodach i kierunkach studiów sprawy praktyczne przeważają nad teoretycznymi i posiadanie jak największego doświadczenia jest tutaj najważniejsze. Jednak u mnie jest inaczej.
Dlatego przez następne 2 lata muszę skupić się na tym aspekcie. Na EDUKACJI. W to również wchodzi dalsza nauka języków obcych, którą się aktualnie zajmuję, czyli niemieckim, francuskim i szwedzkim. Angielski nie jest już obcy:) W zeszłym roku trochę zagubiłam, pierwszy semestr studiów spędziłam w większości nad naprawianiem swojego życia osobistego i ucierpiała na tym jakość mojego studiowania. Rozpoczęłam również nowy kierunek studiów, a w starym zmieniłam tryb, więc znowu musiałam się uczyć wszystkiego na nowo. Teraz moje życie jest bardzo poukładane, wiem już też na co mogę sobie pozwolić na studiach, na co nie, nad czym się skupić, a co sobie odpuścić. Nie mogę się tego wszystkiego doczekać, nowych przedmiotów, nowych zagadnień, nowych egzaminów i nowych wyzwań. Kocham się uczyć, kocham studia i mogę z całą pewnością powiedzieć- kocham moje życie.
I nie potrzebuję być normalna :)
M.
http://justinmorrisroe.files.wordpress.com

sobota, 14 września 2013

Leniwa posesyjna sobota.

I już po sesji wrześniowej. Miała duże zęby, ale jakoś sobie z nią poradziliśmy. Przynajmniej mam taka nadzieję, bo wyniki tej największej zmory, czyli gramatyki opisowej będą w poniedziałek. Wczoraj zdałam egzamin na psychologii, więc jak pozałatwiam wszystkie sprawy formalne związane z wpisami to będę już na IV roku :) Strasznie się cieszę, bo to już bliżej niż dalej i może wstyd się przyznać, ale już trochę tego końca oczekuję. Studiowanie psychologii sprawia mi już tylko minimalną frajdę i traktuję to już tylko i wyłącznie zadaniowo: zdać egzaminy, napisać magisterkę, obronić się, do widzenia. I nie jest tak dlatego, że mnie ona w żaden sposób nie fascynuję, ponieważ czytam mnóstwo rzeczy dodatkowych, robię szkolenia, chcę iść na III stopień studiów, jednak tryb i sposób w jakim studiuję jest totalnie zniechęcający. Odwrotnie jest natomiast z filologią, na której każdy dzień jest dla mnie niezwykły, cieszę się każdą chwilą, każdym zadaniem, a nawet każdym testem, egzaminem (poza gramatyką opisową oczywiście). Bardzo możliwe po prostu, że mój mózg nie potrafi się po prostu zaangażować aż tak mocno w dwie różne aktywności.
Dzisiaj natomiast jestem już po pracy, po porannej przejażdżce samochodem (nadal się uczę :D) i po treningu. Plan na dzisiaj będzie tylko połowicznie samorozwojowy. Zamierzam obejrzeć 3/4 filmy, do których ostatnio się przymierzałam, ale odrzucałam z powodu braku czasu.
Uwielbiam robić sobie takie całodniowe lub całowieczorne seanse jeden po drugim, w którym mogę się totalnie oddać przyjemności oglądania i nie myśleć o niczym innym. Aspekt samorozwojowy? Filmy dobre, rozwijające, mądre lub po prostu dające mi jakieś informacje lub chociaż inspirację. Oczywiście wszystkie z napisami obcojęzycznymi, poza filmami polskimi, który jest w dzisiejszym zestawie:) Jutro mam zamiar napisać krótki post o tych filmach, co będzie dodatkową motywacją do obejrzenia jak największej ich liczby oraz o nowościach związanych z nowym rokiem akademickim. Dołożyłam sobie dwa nowe wyzwania, którymi bardzo chętnie się z wami podzielę.
Tymczasem- uciekam do oglądania!
M.

wtorek, 3 września 2013

Kampania wrześniowa- przygotowania

Wrześniowe rozrachunki za mną. Największa część wakacyjnych zajęć, przyjemności i obowiązków odhaczona. Co teraz? A teraz moi mili sesja wrześniowaJ Niestety w czerwcu odpuściłam już dwa egzaminy, jeden z psychologii i jeden z filologii, ponieważ już nie miałam czasu ani nawet ochoty na szukanie dodatkowych godzin na naukę na te egzaminy, których i tak nie miałam. Muszę jednak przyznać, że poddanie się w ich kwestii jest moim totalnym samorozwojowym sukcesem, ponieważ były to sytuację, w których sama walka byłaby mniej wartościowa niż faktyczny rezultat. Dlatego myślę, że sytuacje są różne i jak widzicie nawet małą porażkę można zmienić w mały sukces, wszystko zależy od podejścia.
Egzamin na psychologii jest dziecinnie prosty, nauka na niego zajmie mi pewnie nie więcej niż pół dnia, jednak egzamin na filologii to niestety trochę inna para kaloszy. Mówią na nią gramatyka opisowa. Nie jest to rzecz ani niezwykle interesująca, ani łatwa, ale z czasem przekonuje się, że ta wiedza jest bardzo wartościowa, co jest dla mnie sporą motywacją do pracy. Do egzaminu zostało mi 8 dni i myślę, że to spokojnie wystarczy na opanowanie tego materiału. Niestety byłam zmuszona zawiesić praktycznie wszystko inne, szwedzki, francuski, intensywne czytanie książek i spotkania z chłopakiem. Ale to nic, jest jeszcze piękna cała druga połowa września na te jakże cudowne aktywności. Musiałam również podjąć dość trudną dla mnie decyzję dotyczącą zaprzestania wszelkiego rodzaju ogłaszania się w roli tutora. Mimo, że uczenie innych to najważniejsza część mojego życia, pasja i praca to ilość moich uczniów na dzień dzisiejszy jest już zdecydowanie za duża. Teraz to jeszcze jakoś ogarniam, ale od października będę zmuszona okroić ich liczbę o połowę lub zrezygnować ze studiów. Także dodatkowe wrześniowe telefony byłby tutaj tylko dystraktorem i dodatkowym smutkiem z każdym kolejnym odmówieniem przyjęcia ucznia. Wiem jednak, że żeby to, co robię móc robić w pełni na poważnie za jakiś czas muszę mieć przede wszystkim skończone studia. Nie chciałabym tez żeby dopadło mnie zmęczenie czy zniechęcenie, a co gorsze „odwalanie fuszerki”, co z całą pewnością mogłoby przyjść przy takim trybie życia.  Dlatego na razie znikam, zajmuje się teraz tylko moimi „starymi” uczniami i dopóki większość się nie wykruszy nie będę szukać nowych.
Tymczasem przerwa minęła, uciekam do Nasals and other consonants.
J

M.