piątek, 29 marca 2013

Samorozwój

Ostatnio coraz modniejsze pojęcie, którym osobiście próbuje zarażać wszystkich wokół mnie, najczęściej ze skutkiem bardzo mizernym. Jednak nie poddaje się, nie łamię, dlatego, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że aby samorozwój był samorozwojem, to musi wychodzić bezpośrednio od nas. Spróbuje opisać moje rozumienie tego pojęcia i co to właściwie dla mnie znaczy. A znaczy bardzo dużo.
Samorozwój jest dla mnie zbiorem wszystkich czynności, aktywności, które służą w jakiś sposób jakiejś części mnie, mojemu rozwojowi. Może to być rozwój intelektualny (mój ulubiony), emocjonalny lub fizyczny. Cel- podwyższenie poczucia własnej wartości, jakości swojego życia i funkcjonowania. W skrócie, jest to podwyższenie naszych osobistych parametrów.
Wszystko brzmi pięknie, stymulująco i w ogóle chce się działać! Tylko, że są pułapki i nie zawsze to wszystko przynosi takie rezultaty jakie powinno. I to niestety dotyczy coraz bardziej mnie, mimo że staram się z tym walczyć.
Więc tak, jeśli ktoś nie ma problemów z samooceną i określeniem jednoznacznie kiedy jest czas na pracę, naukę i przyjemności to trudno byłoby mi znaleźć jakiekolwiek minusy „samorozwoju”. Organizacja czasu, efektywne metody nauki, rozwijania się i rozszerzania horyzontów są dla nich tylko korzyściami, bo wiedzą kiedy jest odpowiedni czas na jedno, a kiedy na drugie. Nie widzą problemu w tym, że czasem trzeba odpuścić, spotkać się z przyjaciółmi i po prostu się zresetować.
Schody pojawiają się wtedy kiedy zaczynamy mieć obsesje na temat swojego samorozwoju i zaczynamy przeliczać wszystko na „zmarnowane minuty”. Niby wszystko fajnie, pełne wykorzystanie czasu wolnego, ograniczanie snu do minimum, można zmieścić 2 kierunki studiów, prace i uczenie się 3 języków obcych w swój harmonogram, ale coś się jednak traci. Człowiek staje się totalnym kłębkiem nerwów, całe jego życie zdeterminowane jest pojęciem „samorozwój”, nie może odpocząć, bo od razu ma wyrzuty sumienia, że nie zrobił czegoś zgodnie z planem. Potem dochodzi obniżone poczucie własnej wartości i inne negatywne odczucia, co rodzi ogromną frustrację. Samorozwój zamiast dowartościowywać powoduje, że czuje się coraz mniej wartościowa, bo mam ciągły apetyt na więcej, ciągle mi za mało. Mam świadomość, że nie jest to sytuacja docelowa, że ludzie generalnie potrafią sobie z tym radzić, ale jestem pewna, że takie osoby jak ja istnieją. Ja mam to szczęście, że mam cudownego chłopaka, który mnie czasem ogarnia siłą i szantażem, niestety inne metody czasem nie skutkują.
Puenta tego posta jest krótka- najważniejsze jest to, żebyśmy czuli się dobrze ze sobą i tym co robimy i byli spokojni. Nie udowadniali nikomu, że jesteśmy wartościowi, bo tak czy inaczej jesteśmy. Bez znaczenia ile języków znamy, ile książek przeczytaliśmy. Jeśli chcemy, jeżeli sprawia nam to przyjemność i coś dla nas znaczy- to róbmy to, ale trzymając w sobie myśl, że i tak jesteśmy świetnymi, wartościowymi ludźmi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz