wtorek, 24 grudnia 2013

Alternatywne święta

Muszę przyznać, że moje święta są dość specyficzne. Wczoraj- cały dzień francuski i niemiecki, a dzisiaj od rana gramatyka angielska. Porządków świątecznych za bardzo nie było, bo mój dom to na szczęście lub na nieszczęście jeden wielki porządek. Do kuchni z definicji nikt nie ma wstępu, a ciast się nie robi tylko kupuję. Ktoś mógłby uznać, że dziwna z nas rodzina, ale ja uważam, że jest przez to najlepsza na świecie. Nikt nie popada w żadną paranoje i zwyczajną sztuczność, tylko każdy robi co musi być zrobione i tyle. Bez żadnego tworzenia nieprawdziwej, pseudomagicznej atmosfery.
Nie pamiętam, żeby mnie święta kiedykolwiek kręciły, nawet w dzieciństwie. Nie śpiewamy kolęd i mdłych do granic możliwości piosenek świątecznych, tylko ewentualnie puszczamy MTV Rocks lub jakąś fajną indierockową płytę. Nie, nie jestem hejterem świat, ani tym bardziej Grinchem, po prostu żyję trochę w innej alternatywie. W przestrzeni najbliższych kilku lat chciałabym święta spędzić za granicą, w sposób zupełnie inni, niezgodny z obowiązująca „tradycją”.
Czy lubię cokolwiek w świętach? Oczywiście. Wolny czas, w których mogę zarówno nadrobić zobowiązania na uczelni, jak i trochę odpocząć oraz odrobinę lepszy alkohol pity przez te parę dni:) Nie lubię za to podtrzymywania czegoś ma siłę, tylko dlatego, że tak wypada. Pewnie większość z Was i tak tego nie robi, ale ja albo chce albo otaczam się negatywnymi przykładami, które utwierdzają mnie w przekonaniu, ze cały ten christmas rush jest bezsensowny.

Ale samorozwojowe życzenia i tak zamierzam Wam złożyć. Przede wszystkim cudownym członków BGS, którzy mnie codziennie motywują do działania i niejako przyczyniają się do tego gdzie teraz jestem lub co najmniej utwierdzają mnie w przekonaniu, że to jest właśnie odpowiednie miejsce.
Przede wszystkim życzę Wam totalnego luzu, nie spinania się tą całą ideą, że muszę być najlepszy, najfajniejszy, otaczający się supermotywującymi ludźmi i znający 8 języków. To tak nie działa. Przede wszystkim chodzi o to, żeby być sobą, żeby mieć przy sobie kochającą rodzinę, bo to w rezultacie nas definiuje. Nie to ile mamy papierków i cyferek na koncie, ale to czy jesteśmy dla kogoś ważni. Obojętnie czy jest to brat, wujek czy dziecko. Życzę wam inwestowania w swój związek. W dobie milionów rozstań i związków długotrwały i szczęśliwy związek jest cholernie wielką wartością, a przecież wiemy dobrze, że główną przyczyną rozstań jest zła komunikacja. Nie bądźmy więc samolubni i egocentryczni, otwórzmy się na drugą osobę i mówmy o swoich potrzebach. Nie jest to żadna recepta, ale na pewno ułatwia wspólne, i tak trudne życie. A jak już mamy kwestię osobistą załatwioną to wtedy się realizujmy, nadal nie zapominając kim naprawdę jesteśmy.
Obserwuje codziennie wasze blogi i widzę jak fajnymi i wartościowymi osobami jesteście, dlatego życzę Wam tego wszystkiego od serca. Oczywiście po części życzę tego również sobie.
Smacznego bażanta lub co wy tam dzisiaj na stole wigilijnym macie:)


Źrodło: http://www.jeffpearlman.com/wp-content/uploads/2012/12/drunksanta_vector.jpg

1 komentarz: