niedziela, 22 grudnia 2013

Absencjonizm

Wprost nie mogłam  doczekać się dnia, w którym ponownie usiądę do komputera z głową pełną pomysłów dotyczących pisania. Pomysły może i były, ale nie mogłam się za to dość długo zabrać i teraz postanowiłam powiedzieć dosyć. Musiałam sobie trochę uporządkować sprawy i emocje i oto tu jestem. Myślę, że należałoby na dobry początek napisać kilka słów o tym co się zmieniło, a co zostało takie samo w porównaniu do daty napisania mojego poprzedniego postu tutaj.
Przede wszystkim ten rok był dość trudny pod względem październikowego „ogarnięcia się”. Przez pierwszy miesiąc w moim życiu panował jakiś totalny chaos. Żyłam tylko od uczelni poprzez drugą uczelnie do szkoły policealnej i pracy. Żadnej harmonii, żadnych regularnych posiłków, ćwiczeń, nauki dodatkowych języków obcych. Nie mówiąc już o tak trywialnych przyjemnościach jak oglądanie moich ulubionych seriali, czytanie książek lub słuchanie podcastów na tok.fm. Powodowało to oczywistą frustrację i poczucie totalnej niestabilności. Sytuacja trochę się zmieniła po próbach zmiany, rozmowach z tak zwanymi Mądrymi Ludźmi oraz poczuciu, że nie chce tak żyć i tyle. Rzuciłam szkołę policealną, która okazała się totalnym niewypałem, opuściłam trochę zajęć na uczelniach, zrobiłam sobie kilka spontanicznych wypadów z G. i wrzuciłam na luz. Spowodowało to parę trój na studiach, których się w ogóle nie wstydzę oraz absolutny spokój w moim życiu zawodowym, szkolnym i osobistym. Jak mam teraz ochotę iść w piątek do kina i zarwać przy tym ogromnie nudny wykład to po prostu to robię, bez jakiegokolwiek żalu. Oczywiście są tego wszystkiego granice, których w żaden sposób nie mam zamiaru przekroczyć, ale ja to naprawdę uważam za spory sukces, który mam wrażenie wpływa na moje dobre samopoczucie oraz wbrew pozorom- efektywność. Jak to teraz u mnie wyglądało?
Od poniedziałku do piątku uczelnia od 8 do 17/18, później praca od 18/19 do 21/22, czasem przerywana treningiem i od 21/22 jeden odcinek serialu lub kilkanaście stron książki. Co drugi weekend zajęcia na psychologii w godzinach przeróżnych, zazwyczaj w piątki od 14 do 21, soboty od 9 do 17 i czasami niedziela od 9 do 13. Oczywiście po drodze wyszły jakieś skrócone zajęcia, ucieczki (<3) lub inne Dni Edukacji Narodowej, ale mniej więcej tak to wyglądało. Od grudnia było już trochę inaczej, bo skończyłam praktyki, co powodowało, że miałam poniedziałki rano oraz całe czwartki wolne. Wtedy mogłam jeszcze bardziej ogarnąć i uporządkować swoje życie.
A co z nauką języków? Uczę się ile mogę, ale tempo mojej nauki zachwycające nie jest. Przerabiam repetytorium i inne przypadkowe książki z francuskiego, na niemiecki staram się robić wszystko na bieżąco wraz z programem na studiach, a ze szwedzkiego robię tylko słówka na Memrise. Oczywiście angielski jak zawsze wiedzie prym i tego komentować chyba nie muszę. Przez ostatni czas zrobiłam parę szkoleń online i uczestniczyłam w 3 znakomitych kursach na Coursera. Niestety nie ukończyłam żadnego z nich, ale wcale się z tego powodu nie martwię. Ostatnio czytam tez więcej książek zarówno po angielsku jak i po polsku oraz oglądam parę naprawdę interesujących seriali.
Okres ostatnich tygodni był również bardzo płodny w zakupy dość wartościowych rzeczy. Między innymi jestem najszczęśliwszą na świecie posiadaczka samochodu oraz ultrabooka. Radość wynikająca z posiadania i dumnego podróżowania swoim autem-nie do opisania.
Tak to mniej więcej w skrócie u mnie wyglądało. Chciałabym dalej tu pisać, mam tyle do przekazania, ale sami widzicie, jak to się najczęściej u mnie bywa. Nie ma jednak co narzekać, ciesze się, że znowu tu jestem:)

M:*
Źródło: http://s3.cdn.happinessxing.com

1 komentarz:

  1. Obudź się i żyj! :) :) wspaniale słowa, pod którymi się podpisuję. Dobrze, że działasz i czerpiesz z tego radość bo własnie oto chodzi w życiu. Fajny pozytywny post
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń