Wprost nie mogłam doczekać się dnia,
w którym ponownie usiądę do komputera z głową pełną pomysłów
dotyczących pisania. Pomysły może i były, ale nie mogłam się za
to dość długo zabrać i teraz postanowiłam powiedzieć dosyć.
Musiałam sobie trochę uporządkować sprawy i emocje i oto tu
jestem. Myślę, że należałoby na dobry początek napisać kilka
słów o tym co się zmieniło, a co zostało takie samo w porównaniu
do daty napisania mojego poprzedniego postu tutaj.
Przede wszystkim ten rok był dość
trudny pod względem październikowego „ogarnięcia się”. Przez
pierwszy miesiąc w moim życiu panował jakiś totalny chaos. Żyłam
tylko od uczelni poprzez drugą uczelnie do szkoły policealnej i
pracy. Żadnej harmonii, żadnych regularnych posiłków, ćwiczeń,
nauki dodatkowych języków obcych. Nie mówiąc już o tak
trywialnych przyjemnościach jak oglądanie moich ulubionych seriali,
czytanie książek lub słuchanie podcastów na tok.fm. Powodowało
to oczywistą frustrację i poczucie totalnej niestabilności.
Sytuacja trochę się zmieniła po próbach zmiany, rozmowach z tak
zwanymi Mądrymi Ludźmi oraz poczuciu, że nie chce tak żyć i
tyle. Rzuciłam szkołę policealną, która okazała się totalnym
niewypałem, opuściłam trochę zajęć na uczelniach, zrobiłam
sobie kilka spontanicznych wypadów z G. i wrzuciłam na luz.
Spowodowało to parę trój na studiach, których się w ogóle nie
wstydzę oraz absolutny spokój w moim życiu zawodowym, szkolnym i
osobistym. Jak mam teraz ochotę iść w piątek do kina i zarwać
przy tym ogromnie nudny wykład to po prostu to robię, bez
jakiegokolwiek żalu. Oczywiście są tego wszystkiego granice,
których w żaden sposób nie mam zamiaru przekroczyć, ale ja to
naprawdę uważam za spory sukces, który mam wrażenie wpływa na
moje dobre samopoczucie oraz wbrew pozorom- efektywność. Jak to
teraz u mnie wyglądało?
Od poniedziałku do piątku uczelnia od
8 do 17/18, później praca od 18/19 do 21/22, czasem
przerywana treningiem i od 21/22 jeden odcinek serialu lub
kilkanaście stron książki. Co drugi weekend zajęcia na
psychologii w godzinach przeróżnych, zazwyczaj w piątki od 14 do
21, soboty od 9 do 17 i czasami niedziela od 9 do 13. Oczywiście po
drodze wyszły jakieś skrócone zajęcia, ucieczki (<3) lub inne
Dni Edukacji Narodowej, ale mniej więcej tak to wyglądało. Od
grudnia było już trochę inaczej, bo skończyłam praktyki, co
powodowało, że miałam poniedziałki rano oraz całe czwartki
wolne. Wtedy mogłam jeszcze bardziej ogarnąć i uporządkować
swoje życie.
A co z nauką języków? Uczę się ile mogę, ale
tempo mojej nauki zachwycające nie jest. Przerabiam repetytorium i
inne przypadkowe książki z francuskiego, na niemiecki staram się
robić wszystko na bieżąco wraz z programem na studiach, a ze
szwedzkiego robię tylko słówka na Memrise. Oczywiście angielski
jak zawsze wiedzie prym i tego komentować chyba nie muszę. Przez
ostatni czas zrobiłam parę szkoleń online i uczestniczyłam w 3
znakomitych kursach na Coursera. Niestety nie ukończyłam żadnego z
nich, ale wcale się z tego powodu nie martwię. Ostatnio czytam tez
więcej książek zarówno po angielsku jak i po polsku oraz oglądam
parę naprawdę interesujących seriali.
Okres ostatnich tygodni był
również bardzo płodny w zakupy dość wartościowych rzeczy.
Między innymi jestem najszczęśliwszą na świecie posiadaczka
samochodu oraz ultrabooka. Radość wynikająca z posiadania i
dumnego podróżowania swoim autem-nie do opisania.
Tak to mniej
więcej w skrócie u mnie wyglądało. Chciałabym dalej tu pisać,
mam tyle do przekazania, ale sami widzicie, jak to się najczęściej
u mnie bywa. Nie ma jednak co narzekać, ciesze się, że znowu tu jestem:)
M:*
![]() |
Źródło: http://s3.cdn.happinessxing.com |
Obudź się i żyj! :) :) wspaniale słowa, pod którymi się podpisuję. Dobrze, że działasz i czerpiesz z tego radość bo własnie oto chodzi w życiu. Fajny pozytywny post
OdpowiedzUsuńPozdrawiam