wtorek, 15 kwietnia 2014

Progres-regres

Jest dopiero początek kwietnia a już nas powoli dopada widmo nadchodzącej sesji. Kiedy reszta świata chwyta się za głowę i zastanawia jak to wszystko pogodzić, ja wchodzę na wyższy sposób pobudzenia. Nie wiem jaki mechanizm jest za to odpowiedzialny, ale strasznie lubię ten okres. Lubię wiedzieć, że robię coś konkretnego i dostaję za to konkretną, choć nie zawsze wymierną gratyfikację zewnętrzną. A po sesji zawsze nadchodzą zmiany. Z moich obecnych planów, które nie zawsze warto traktować serio, wynika że jest to mój przedostatni rok studiów. Dojrzewam w środku, żeby zakończyć ten okres i zająć się bardziej namacalnymi aktywnościami. Status studenta mnie już męczy, studencka rutyna jeszcze bardziej i pragnę zmian!
Jak już pisałam wcześniej, wkurzam się na regres związany z nauką języków obcych, ale jest to obecnie poza sferą moich marzeń. Obawiam się, że w przyszłym roku ta strefa w ogóle przestanie dla mnie istnieć. Obrona licencjatu oraz magistra będzie wyzwaniem, który może wykroczyć poza moje zdolności poznawcze i organizacyjne. Niemniej będę próbować, nie będę miała ciśnienia na obrony w czerwcu i jakoś przez to przejdę. I potem pozostanie mi tylko dalsze podbijanie świata.

M.

http://www.smalltowngirldcworld.com/2011_10_01_archive.html

1 komentarz:

  1. Mnie status studenta męczy już od blisko pół roku. Całe szczęście za około 2 miesiące pożegnam się z nim na zawsze :) Również brakuje mi innych aktywności i traktuje koniec studiów jako mój wymarzony start w coś nowego

    OdpowiedzUsuń