Wkurza mnie to słowo. Motywacja.
Powoduje ono, że zrzucamy odpowiedzialność za swoje własne wybory
i lenistwo na siły wyższe, na coś podobnego jak natchnienie u
poety. Magiczna formułka „nie mam motywacji” powoduję, że
możemy już przestać wykonywać daną czynność, bo nic się z
już za bardzo nie da zrobić. Dlaczego? Dlatego, że najczęściej
spostrzegamy motywacje w kategoriach wyłącznie motywacji
zewnętrznej, czyli nagrody. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy
tej nagrody w żadnej postaci nie ma. Coś tam zrobiliśmy, ale nikt
nas nie chwali, nauczyliśmy się na kolokwium i dostaliśmy w
najlepszym przypadku 3+. I wtedy motywacja do dalszej nauki, pracy
spada. Dlaczego? Dlaczego coś tak prymitywnego jak nagroda ma
powodować, że się poddajemy? Co mnie obchodzi zdanie osoby, która
poza swoim miejscem pracy jest ze mną na równi, stoi w tej samej
kolejce po bułki, a często nawet jest w gorszej sytuacji
ekonomicznej ode mnie? I to jej zdanie czy ocena spowoduję, że się
poddam? Nie.
Wszystko co robię, robię dla siebie.
Muszę przeczekać (przepracować) jeszcze te 3 semestry, żeby
skończyć oba kierunki studiów, ponieważ jest to niezbędny puzzel
w układance. I dlatego moja motywacja nie spadnie. Bo wiem, że bez
tego nie pójdę do przodu. Poza tym, moje studia są na tyle
wyjątkowe, że ilość pracy w nie włożona przekłada się wprost
proporcjonalnie do pracy zawodowej. Mimo tego, że tak jest to słyszę
codziennie od moich koleżanek, że są totalnie niezmotywowane. Są,
bo wykładowcy nas nie doceniają, nie przykładają się i dają
oceny za twarz.
Faktycznie aktualnie jest bardzo
nieciekawie, z powodu zamykania uczelni i mogę śmiało powiedzieć,
że większość ma na nas solidnie wylane, chyba, że postanawiają
się w danym dniu akurat na nas wyżyć. Ilość absurdów, których
doświadczyłam w tym semestrze jest powalająca, codziennie
przegadujemy z chłopakiem dziesiątki sytuacji i słów nauczycieli
i nie możemy wyjść z podziwu, że takie rzeczy się dzieją.
Jednak mimo tego, ja czuję się wciąż zmotywowana, ciągle tylko
brakuje mi czasu, żeby jeszcze dalej wyjść mojej wiedzy naprzeciw.
Bo to mnie definiuje. Mam tą motywację w sobie, widzę sens moich
działań i nie analizuję szczegółowo co mi się opłaci, a co
nie. Biorę to wszystko jako pakiet, który jest niezbędny do
zamknięcia jednego etapu i przejścia do następnego. Kończąc ten
post, jestem jednak świadoma, że może być to cholernie ciężkie
w aktualnej sytuacji. Jednak nie pozwólmy, żeby ktoś dyrygował
nasza motywacją. Właśnie dlatego, że jest ona całkowicie NASZA.